Nasze drogi skrzyżowały się ponad 3 lata temu... Jechałam z mamą i z koleżanką do Gorzowa i jakieś 100 kilemetrów przed końcem drogi zobaczyłam psiaka. Prawie bym ją przejechała, gdy niemalże nieprzytomna zatoczyła się na drodze. Nie bacząc na zakaz parkowania i dość wąską drogę pośród lasów zatrzymałam sie natychmiast. Nie zastanawiając sie długo zabrałam ją do samochodu i po chwili już dzwoniłam do Michała z prośbą o zakup dwóch małych miseczek i szamponu na pchły. Mój mąż zawsze w takich chwilach wykazuje całkowity spokój i zimną krew - zna mnie po prostu i wie, że jak stworzenie jakieś jest w potrzebie to trzeba działać bez zbędnych pytań.
W domu byłam ok 23.00. Do 1.00 w nocy usuwaliśmy z niej pchły. Były ich setki, a nawet tysiące. Czegoś takiego nie widziałam nigdy w życiu. Była ledwo żywa, jeszcze dzień, a zagryzłyby ją żywcem. Wreszcie się udało. Czyściutka, nakarmiona, poszła spać. Dostała NOWE ŻYCIE...
Każdego dnia widzieliśmy wdzięczność w małych psich oczkach, była najgrzeczniejsza z całej naszej zgrai. Uwielbiała wygrzewać na słońcu zbolałe stare kości i ciałko, które przeszło tyle, że aż nie chcę Wam tego opowiadać. Była doskonała w wynajdowaniu jeży i szalenie waleczna. Ustawiała wszystkie nasze psy i próbowała okoliczne. Czasami dostało się jej za to i wracała poraniona, ale wiedzieliśmy, że jest szczęśliwa:)
Z chorobą też walczyła dzielnie, do samego końca. Po mastektomii, kiedy okazało się, że raczysko jest paskudne i złośliwe, lekarze mówili o cudzie, że psy często nie przeżywają operacji. Ona była w świetnej formie jeszcze ponad 1,5 roku. W końcu jednak choroba ją pokonała.
Wczoraj pożegnaliśmy się... Mam nadzieję, że tam gdzieś w psim raju ma swoją kanapę, ciepły kominek i lodówkę pod bokiem.
Żegnaj Daszeńko...
Bardzo, bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńŚlicznie w dużym skrócie opisałaś Wasza niepowtarzalna przygodę. Myślę, ze ma ten kominek, kanapę i miskę z wielka kością :-))
OdpowiedzUsuńjejku... popłakałam się:(((
OdpowiedzUsuńto niesamowite co zrobiliście dla niej!
najważniejsze, że przeżyła wspaniałe chwile z Wami... a teraz niech odpoczywa w niebie:* trzymajcie się
Aż się popłakałam :'(
OdpowiedzUsuńTak mi przykro. Była piękna :)
OdpowiedzUsuńSmutne jest rozstanie z tak kochanym przyjacielem...Napewno w psim raju jest szczesliwa:) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJaka szkoda....Doskonale rozumiem Twoje emocje. Zrobiłaś wszystko co było możliwe.
OdpowiedzUsuńZobacz na mój blog. Zaczynam kochać takiego psiaczka... Chciałabym aby był ze mną zawsze. Współczuję bo teraz odkąd go mam... rozumiem.
OdpowiedzUsuńBello, tak mi przykro, ale Daszeńka niezaprzeczalnie była u was szczęśliwą psiną, która oprócz pełnej miski i posłanka otrzymała od was masę MIŁOŚCI :) ona na pewno nigdy wam tego nie zapomni :))
OdpowiedzUsuńUściski, trzymaj się ciepło :)
Też kiedyś przygarnęliśmy psiaka z ulicy. Małego ratlerka jak się później okazało o wielkim serduchu. Wierniejszego kompana nie mieliśmy już nigdy potem dlatego wiem, co teraz czujesz. Wspominaj ją z sentymentem, ale i z przekonaniem, że dzieki Wam miała chociaż w części lepsze psie życie. Będzie Ci łatwiej...
OdpowiedzUsuńSmutno:-( Fajna ta Wasza psinka. Ja pożegnałam się z moją w styczniu, po 16 latach wspólnych spacerów...
OdpowiedzUsuńŚciskam
Ojej jak smutno, też mam pieska i nawet nie myślę, co to będzie jak ....A Daszeńka śliczna była i tak dobrze, że w Waszym domu godnie i szczęśliwie dożyła do końca.
OdpowiedzUsuńOjej przykro mi:(
OdpowiedzUsuńDaszkę poznałam osobiście i smutek mnie ogarnał nieludzki na tę przykrą wiadomości ale na pocieszenie chcę wam powiedziedzieć że patrząc na nią odnosiłam wrażenie że ten kundelek jest przekonany że już zdechł i trafił do raju za życia... nawet przeszło mi przez myśl zmiana religi na taką co uznaje reinkarnację. Resztę żywota spędziłabym modląc się by w następnym wcieleniu być psem , koniecznie brzydkim, który to trafia w ręce Izuni... bo kochani nie ma lepszego domu niż dom Różańskich!
OdpowiedzUsuńwyrazy współczucia... stworzyliście jej piękny dom, nie mogła lepiej trafić.
OdpowiedzUsuńweszłam zsrknąć ,a tu taka smutna wiadomość. Wolę jednak myśleć że dzięki Wam miała szczęśliwy ostatni etap swojego życia.wyglądała na bardzo łagodną i wierną sunię.
OdpowiedzUsuńJestes wielka....psinka zostanie na zawsze w Waszych serduchach.;;((( przykre.Trzymaj się dzielnie.
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest , kiedy Twój pies odchodzi .Bardzo mi przykro.Szczęściem dla niej było przeżycie w Waszym domu ostatnich lat ,bycie kochaną .
OdpowiedzUsuńśliczne , malowane mebelki!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, z powodu Twojego pieska :(
Wpadnij do mnie po odbiór nagrody!