O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

sobota, 30 marca 2013

Jajka mi się sfilcowały:). Tutorial.



Wiem, wiem, że dziś na tutka to trochę późno, ale musicie wybaczyć matce bliźniaków. Przygotowanie dwóch koszyczków, dwóch kompletów jajek, kurczaków, zajączków i dopasowanie dekoracji do dwóch jakże odmiennych zmysłów dekoratorskich, jakie ostatnio przejawiają moje Gałgany wyczerpało mnie nieco psychicznie... 
"Mamooooo nie chcę kwiatka, nie wkładaj mi kwiatka, mamoooo....!" Mamooo kulczaka chcę, kulczaka daj, kulczaka...!" " Jasiowi daj , Jasiowi kulczaka" Mamoo, daj jemu klólika...!"
Tak ostatnio wyglądały moje dni:D Na szczęście znalazłam sposób na uspokojenie. Filcowanie. I muszę Wam powiedzieć, że ta technika rzeczywiście działa na mnie relaksująco:) Jak sobie wbijam tę igiełkę jak w laleczkę voodoo, to od razu jakby mi lżej:DDDD

Potrzebujemy jajko styropianowe, igłę do filcowania (grubą), włóczkę też taką do filcowania i zmywak kuchenny:



Z włóczki wyciągamy pasma wełny i owijamy nimi jajko, a igłą nakłuwamy miejsce przy miejscu. Tym samym pojedyncze niteczki włóczki przyczepiaja się do styropianu i jakby go oklejają. Tę czynność mozna wykonywać patrząc jednocześnie na dzieci lub jak kto woli na tv:)



Jak już mamy całe jajko w wełnie przystępujemy do robienia elementów dodatkowych lub wzorów. Ja pokażę Wam jak zrobiłam królika. Potrzebne były uszy, więc na zmywaku kuchennym uformowałam coś na kształt ucha zajęczego i ponownie nakłuwając miejsce przy miejscu filcowałam potrzebny mi kształt..



Nie filcowałam do końca, jak widać na dole zostawiłam nie ufilcowane pasemka włóczki, po to by móc przyczepić ucho do jajka. Nosek królika ufilcowałam już bezpośrednio na jajku biorąc pasemko różowej włóczki i zakręcając je na kulkę, a potem szybkimi ruchami wbijając iglę w styropian przyczepiłam nos do jajka. Na koniec z przyziemnych powodów jakimi był brak białej włóczki, wyciełam z białego filcu policzki, zęby i oczy, i też przyczepiłam wbijając igłę w wycięte elementy.




Klólik jako żywy, nieprawdaż, hihi. Zanim spuchłam z dumy, że taka zdolna jestem niesłychanie, ufilcowałam sobie jeszcze łączkę, a co!



A na sam koniec zajrzałam sobie do nieprzebranych zbiorów internetu, coby porównać dzieła innych zdolnych babek. Hmmm..., no cóż... No na tym tle te moje rękodzieła wypadły nieco bladawo, ale i tak postanowiłam po domu chodzić w glorii i chwale widząc niekłamany zachwyt w oczach moich dziatek:)
A skoro dziatki okazały należyty zachwyt i mąż też pochwalił, to na koniec upiekłam wszystkim pyszne ciasteczka, do których przepis znalazłam na blogu Malanki:




Na koniec życzę Wam wszystkim wiosny, słońca i upragnionego ciepełka. Ja na poszukiwanie wiosny wysłałam mojego posłańca, do złudzenia przypominającego wielkanocnego zajączka. Niestety póki co nie przyniósł mi pozytywnych wieści. Fifulka, bo o niej mowa, odmówiła szukania wiosny i wróciła zmarznięta do domu pod kominek.



poniedziałek, 18 marca 2013

Jajka i pietruszka:)

   Człowiek wrócił z ciepłych krajów, porządnie liźnięty słońcem, z wygrzanymi starymi kośćmi, a tu co? Co to ma być za tym oknem....? Biało, i biało, i biało, i jeszcze mroźno, i mroźno, i mroźno! Domagam się wiosny, temperatury powyżej 10 stopni przynajmniej i jakiejś zieleniny, która już mogłaby wychylać swe łebki do słońca. Potrzeba mi też koloru, bo nudą mi wieje zza okien i choć kocham biel, to już sio z ogrodu, sio sprzed oczu! Na dodatek w tej chwili wieje taki wiatr, że łeb urywa, ale to chyba na zmianę pogody, mam nadzieję:)
   Zaczęłam się więc rozglądać powoli za wielkanocnymi i wiosennymi ozdobami. Na razie jeszcze ospale mi to idzie, ale już coś mam! Muszę Wam się przyznać, że kiedyś dość dobrze szydełkowałam, ale to było w tak zamierzchłych czasach, że nawet nie mam w domu szydełka... cóż... (a to miał być blog o domowej twórczości, tfu!) No nic, zakupię niebawem i chyba jeszcze będę musiała wziąć parę lekcji, co by przypomnieć sobie co nie co:) Póki co zachwyciły mnie koszulki na jajka, które dzierga urocza P. Basia, koleżanka mojej mamy. Mówię Wam, jaka zdolna z niej kobitka! Czego ona nie potrafi... Już nie raz miałam okazję podziwiać jej rękodzieło. Oczywiście zamówiłam u niej, z czystego lenistwa, kilka tych cudeniek i już zdobią moje jajka.


Zapytacie pewnie: a skąd ta wspaniała półeczka na jajeczka... Ha! To znów zdobycz z moich pchlich targów, które organizowałam w zeszłym roku. Kosztowała 15 zł! super, co? I oczywiście, jak tylko zniknie to coś białego i zimnego zza okna, to znów pomyślę o kolejnej edycji targu w Grabinie, więc Kochani, szykujcie się:)


   Szczerze mówiąc, to na tyle jeśli chodzi o moje przygotowania do Wielkanocy, bo ciągle jeszcze pozostaję w klimatach wyjazdowych. Piegi na nosie nie daja mi zapomnieć o dubajskim słońcu, a podniebienie o smakach tamtejszej kuchni. O dziwo, odkryłam tam na nowo smak pietruszki, w bardzo prostej sałatce o nazwie: tabbouleh. Myślę sobie, że ta libańska sałatka to doskonałe przywitanie wiosny. Jadłam kilka wersji tabuli, ale najbardziej mi smakowała przyrządzona przez moją Kaśkę, która mieszka od kilku lat w Emiratach i trzeba przyznać, że ma talent do gotowania szybkiego, prostego i bardzo smacznego.






    Ja z pietruszki odrywam listek po listku, bo mój mąż nie cierpi "patyczków" czyli gałązek. Wszystkie składniki drobniutko siekamy, mieszamy.  Kaszkę kuskus przygotowujemy zgodnie z przepisem na oipakowaniu i dodajemy dwie łyżki stołowe do sałatki i ponownie mieszamy. Na końcu dodajemy  sól, pieprz do smaku, skrapiamy cytryną i oliwą. Ja niestety nie kupiłam na mojej wsi granatu, ale zapewniam Was, że dodanie paru ziarenek cudownie przełamuje ostrość cebuli i pietruszki.
   I oto przed nami prawdziwa bomba witaminowa, bo PIETRUSZKA Kochani to witamina B12, C i K, beta karoten, kwas foliowy, fluor, wapń, żelazo, chlorofil i kwasy tłuszczowe. Pietruszka zwalcza przeziębienie, infekcję i gorączkę, działa moczopędnie i ma dobry wpływ na nerki, zwalcza anemię, wspomaga trawienie, reguluje cykle menstruacyjne, zapobiega bólom miesiączkowym, zwiększa odporność, oczyszcza krew, zapobiega starzeniu się, gdyż zwalcza wolne rodniki i pomaga przy alergiach. Imponujące, co?


   Tabule możecie podać do obiadu, do mięsa lub grillowanych warzyw lub jak sobie życzycie:) W każdym razie zachęcam do spróbowania i życzę smacznego:)

Wasza Bella herbu Zielona Pietruszka:)
(aktualnie jestem na etapie przygód Baltazara Gąbki, hihi)



wtorek, 5 marca 2013

Wakacje w dalekim kraju i rozwiązanie konkursu:)




Zjednoczone Emiraty Arabskie... Dubaj... Chyba nigdy nie byłam tak bardzo daleko:) Kraj, który powstał na piasku i w tej chwili jest jednym z najbardziej nowoczesnych i bogatych krajów na świecie. Emiratów jest siedem, ja byłam w dwóch: w Dubaju i Abu Dhabi. Czy miasta te zrobiły na mnie wrażenie? Oczywiście - tak, ale zupełnie inne niż się spodziewałam. Egzotyki, jak na lekarstwo, praktycznie nie ma niczego, co miałoby więcej niż 40 lat, więc zabytków historii nie zwiedziłam. Na "starym" mieście została odtworzona, a właściwie zbudowana od początku dzielnica w starym stylu i wioska przypominająca o dawnym życiu miasta, a w innej części miasta jest targ arabski, piękny, ale też nowy:). Ale tak naprawdę więcej tu drogich zachodnich marek niż lokalnych produktów.






Zabawne jest to, że na targach i ulicznych kramach nie ma cen, o wszystko trzeba się targować, a wystarczy pójść do Carefour'u i dostaniemy wszystko, co wcześniej widzieliśmy na ulicy: i szale, i przyprawy, i inne dobra, o których marzy turysta, w cenie, którą na targu uzyska najbardziej wytrwały w targowaniu. Chociaż znam takiego mistrza, który kupując telewizor w Carefourze też się targował i wytargował aż 800 dirham! (prawie tyle samo w PLN)
Niewątpliwie jest to kraj WIELKICH możliwości - jeśli jesteś specjalistą w jakiejś dziedzinie, tu możesz być pewien, że dostaniesz świetną pracę z doskonałym wynagrodzeniem. Bez problemu zostaniesz rekinem biznesu:) Kuzyn moich przyjaciół, baaardzo młody analityk finansowy po miesiącu poszukiwań dostał posadę za 17 tysięcy złotych. Niezły wynik, jak na początek, prawda?



Emiraty są krajem bardzo otwartym i choć wymaga się od obcokrajowców o zachowanie minimum przyzwoitości w stroju: zasłonięte ramiona i kolana, to oczywiście nikt nie pilnuje tego w taki spodób jak np.: w Arabii Saudyjskiej, gdzie nie ma mowy, żeby wylegiwać się na plaży i gdzie za spojrzenie na kobietę dłużej niż 10 sekund grozi kara więzienia. W Dubaju na plaży spotkamy kobiety w bikini i kobiety w czarnych abajach. I wcale nie oznacza to, że te w abajach są mniej nowoczesne. Często pod spodem są ubrane w najbardziej eksluzywne zachodnie stroje, o których niejedna z nas może tylko pomarzyć, a czarna abaja lub biały dżiżdasz u mężczyzny jest tylko wyrazem dumy z przynależności do swojego kraju.





Ja starałam się tam przede wszystkim wypocząć. I choć centra handlowe w Dubaju są największe na świecie i kuszą  cenami,  atrakcjami: a to wyciąg narciarski, a to ogromne akwarium, ja szukałam przede wszystkim miejsc, gdzie w pełni mogłam się oddać hedonistycznym przyjemnościom:)






Do moich ulubionych sposobów poznawania kraju, który zwiedzam jest oczywiście próbowanie lokalnej kuchni i tu muszę przyznać Dubaj mnie nie zawiódł. Znalazłam setki fantastycznych smaków z bliskiego i dalekiego wschodu. Do moich ulubionych knajp należała pakistańska restauracja, a właściwie bar, gdzie sztućce podaje sie tylko na wyraźne zyczenie klienta, a ceny zwalają z nóg, takie są niskie (120 zł za ogromny i wystawny obiad dla 5 osób!). Na dodatek o moje zmysły smakowe dbała też przyjaciółka, która mieszka w Dubaju od 6 lat i dzięki której znalazłam się w tym nieosiągalnym dla mnie do tej pory kraju. (Wielkie buziaki dla Ciebie, Kasieńko:)) Przepisem na baraninę z morelami i rozmarynem, którą mnie przywitałą na pewno się z Wami podzielę:)


Miejsca, w których byłam na pewno zasługują na długie opisy i ten post nie jest w stanie oddać wszystkich moich wrażeń i nie jestem w stanie podzielić sie z Wami wszystkimi wspomnieniami. Meczet w Abu Dhabi, piękny i stylowy; najwyższy budynek świata, spoglądałam na świat z pięćset któregoś tam metra; dzielnica Bastakija; Madinat Jumeira, na pewno na długo zagoszczą w moich myślach. Na pewno dłużej niż opalenizna i piegi na nosie, które stamtąd przywiozłam:)





Mam nadzieję, że lato już niedługo zagości i u Nas. Słońce nieśmiało wygląda przez chmury. Pomarzmy sobie wieczorami o cudnych plażach, palmach i ładujmy akumulatorki na wakacje marzeń, które na pewno są przed nami:)




Na koniec podsumowanie konkursu i Waszych odpowiedzi:
Singapur - 16 odpowiedzi
Emiraty Arabskie - 13 prawidłowych odpowiedzi
Katar - 7 odpowiedzi
Sułtanat Brunei - 3 odpowiedzi
Arabia Saudyjska - 3 odpowiedzi
Po 1 odpowiedzi: Honkong, Tajlandia, Szanghaj, Malediwy, Izrael, Cypr

Jak widzę troszkę głową ruszyliście i palcem po mapie pojeździliście:). Dobre odpowiedzi udzielili: Marta, vivi22, Sylwia, JjFf, Agnieszka, Daniela, Nina, Agatamr, nowika, Agnieszka, koko, Piotr04, Jowita. Gratuluję! Drobiażdżek z Dubaju pojedzie do.......

                                          koko 1971:) - podaj mi Kochana jakiś adresik na maila:)

Wasza Piegowata Bella:)