O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 29 października 2012

Cukierasy urodzinowe u Belli.

Kochani, 2 października minęła mi rocznica prowadzenia bloga. Nie spodziewałam się, że wytrwam, bo systematyczność nie jest moją najlepszą stroną, ale...  No właśnie, ale...
POZNAŁAM WAS!!!
Weszłam w nowy dla mnie świat, odkryłam pokrewieństwo dusz z niezliczoną ilością zdolnych i twórczych ludzi. Poczułam przynależność do tej rozsianej po świecie wspólnoty i narodziłam się na nowo jako zapalona bloggerka:) Nie ukrywam, że chwile spędzane w Waszych domach, pracowniach, kuchniach tworzą dla mnie wirtualny świat spotkań, wymiany myśli, wzruszeń, który z wielką przyjemnością odwiedzam, poznaję, zgłębiam. Są blogi, które traktuję jak wyjście na herbatkę do przyjaciółki, ot tak wpadam sobie, wypijam wirtualna herbatkę, wymieniam jakieś szybkie ploteczki i pędzę dalej. Są blogi, które traktuję jak wypad na warsztaty twórcze, tu nauczę się nowej techniki malowania, tam zobaczę jak wykreować nowy wizerunek starego mebla, a jeszcze w innym miejscu poznam jakiś fantastyczny przepis na nowa potrawę. Są też blogi, gdzie mogę oddawać się szaleństwu zakupowemu i to bez wychodzenia z domu z balastem moich Dwóch Gałganów - bezcenne!!! I są blogi, które traktuję jak dobrą lekturę, świetnie pisane, z wyczuciem stylu, z poczuciem humoru. Lubię sobię przeczytać wieczorkiem kolejny odcinek, tak na dobranoc. Dzisiaj chcę Wam wszystkim podziękować za mozliwość poznawania Was, odwiedzania, przeżywania z Wami tak wielu wspólnych chwil:)

Chcę podziękować też wszystkim moim czytelnikom, bez których pisanie w wielką, pustą wirtualna przestrzeń nie miałoby dla mnie sensu. To dzięki Waszym komentarzom, uwagom, zachętom, z wielką przyjemnością siadam do komputera i przygotowuję kolejny post. Każdy nowy obserwator, każde kolejne wyświetlenia mojego bloga uskrzydlają mnie i pobudzają do tworzenia. Dziękuję Wam za kopa energetycznego, jakiego mi dajecie. Bez was nie byłoby tego bloga.

Tak jak napisałam 2 października stuknął mi roczek, a już wkrótce, 10 listopada mam urzodziny. Też ważne, bo ostatnie z trójką z przodu, ech.... (a w głowie wciąż 20, uwierzycie?). Postanowiłam połączyć te dwie daty. I dlatego z okazji rocznicy bloga ogłaszam candy, którego wyniki ogłoszę w dniu swoich urodzin (jak nie zapiję z rozpaczy za odchodzącą młodścią, heheh).

Kochani oto cukierasek urzodzinowy dla Was. Uroczy metalowy lampionik, który ma Wam rozjaśniać jesienne i zimowe wieczory oraz przypominać, że gdzieś może blisko, może daleko mieszka sobie Wasza pokrewna dusza czyli JA:)


Wszystkich zapraszam do częstowania się. Zasady choć znane zamieszczam dla formalności:

1. w losowaniu wziąć udział może każdy posiadacz bloga oraz osoby anonimowe jeśli zdecydują się zamieścić swojego maila
2.  proszę zamieścić komentarz pod tym postem
3. bloggerzy są proszeni także o zamieszczenie podlinkowanego zdjęcia cukierasa na bocznym pasku swojego bloga z podpisem: candy u Belli do 10.11.2012
4. miło mi będzie jeśli osoby biorące udział w losowaniu to moi obserwatorzy, bo to głównie z myślą o Was ten cukieras

No cóz kochani to tyle na dzisiaj:) Całusy wirtualne wam ślę i załączam jeszcze na koniec zdjęcia z zimowego, leniwego weekendu:)







Brrr!!!!!!!! Trzeba przespać tę zimę:)


środa, 17 października 2012

Kaczka z Filipin, kredens i dzban z Francji:)

Ostatnio parę osób mnie zapytało, co ja kupiłam na pchlim targu w Grabinie. Otóż Moi Drodzy, moje zdobycze są, jakby to powiedzieć, dość monotematyczne. Ja zakupiłam KACZKI, tak kaczki, różne. I dziś zaprezentuje Wam dwie z nich. Najpierw jednak wyjaśnię Wam dlaczego kaczki. Jednym z moich marzeń jest zdobycie gęsi (też ptactwo, hihi). Takich gęsi, które mogłabym postawić koło kominka. Najlepiej naturalnej wielkości i w dwóch różnych pozach. Oczywiście te gęsi nie powinny mieć nic wspólnego z figurkami ogrodowymim z zezującymi oczami i krzywym dziobem, o nie! Te gęsi powinny być drewniane, pobielone, szykujące się do lotu..... coś w ten deseń:) Nie wiem co prawda, jak powstrzymałabym moje cudne pacholęta przed dewastacją tychże wyżej wymienionych, ale co? Marzyć przeciez wolno... Poza tym pacholęta kiedyś jednak nabiorą rozumku, jak sądzę:). W kazdym razie nie mogąc znależć gęsi, zakupuję ciągle wszelakie ptactwo, które ma zaspokoić moją potrzebę posiadania GĘSI. Tym razem wzrok mój bystry wyszukał kaczki, o popatrzcie:


Wyszperałam dwie sztuki i oczywiście obydwie nabyłam. Nie tylko ja miałam na nie chętkę..., ale za to ja byłam pierwsza:D. Teraz wciąż poszukuję dla nich odpowiedniego miejsca. Pierwszym pomysłem było oczywiście pobielenie ptaków, ale jak zwykle czasu nie miałam, więć zostały w naturalnym kolorze i teraz nie żałuję. Mam biały kredens w salonie, z którym zawsze są problemy z dekoracją. Stoi na jaśniutkiej ścianie i ciągle szukam sposobu, żeby udekorować go tak, aby nie zlewał się z tłem, bo jest naprawdę pieknym meblem przywiezionym z Francji, z lat 30-tych i mam do niego ogromny sentyment. Był pierwszym moim nabytkiem w stylu shabby i początkiem mojej kolekcji bielonych mebli. Tak więc kaczuchy trafiły na kredens, resztę dekoracji dopełniła naleweczka czeresniowa i jabłka. Dekoracja na jesień ukończona. Efekt oceńcie sami:)









Drugi kąt salonu dekoruje ogromny wiecheć kosmosu, który nie wytrzymał ciężaru i padł mi na grządce. Przedłużyłam więc mu trochę żywot w wazonie, również przywiezionym z Francji.



Właściwie to nie wazon, tylko dzban na wodę, mam też do niego misę i żeliwny stojak. W całości prezentuję się tak:



Z tym dzbanem wiąże sie dośc zabawna historia. Ja ZAWSZE wykorzystuje go jako wazon. Trudno, żebym używała go w celach, w jakich został stworzony. W końcu myję się raczej pod prysznicem, a nie w misce:DDD, ale kiedy pokazałam zdjęcie z salonu z dzbanem na pierwszym planie w jednym z portali wnętrzarskich, posypały sie na moja głowę liczne uwagi, że absolutnie salon nie jest miejscem na taki dzban i do łazienki go natychmiast, bo jak to wygląda! Muszę przyznać, że zadziwiona byłam przez dłuższą chwilę... Zdania jednak nie zmieniłam, wydaję mi się, że nie ma nic złego w wykorzystywaniu vintagowych przedmiotów w celach, jakie sobie tylko wymyślimy. Przecież o to chodzi, żeby puścic wodze wyobraźni i bawić się wnetrzem, meblami, dekoracjami. Nie wszystko musi być na serio. Waga jako kwietnik, stary magiel jako wieszak na ręczniki, paleta jako stolik kawowy. Pomysłów można mnożyc bez liku. Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam Bella:)

poniedziałek, 1 października 2012

Relacja z Pierwszego Pchlego Targu i.... NIESPODZIANKA!!!

Moi Drodzy Podczytywacze, Nowi Obserwatorzy oraz wszyscy, którzy byli i nie byli na Pchlim Targu w Grabinie...! Oto wyczekana przez Was relacja z tego cudownego dnia! Zgodnie z moja zapowiedzią ukazuje sie w poniedziałkowy wieczór, tak jak obiecałam:D
Było cudnie, piekna pogoda, fantastyczne towarzystwo, piwko, kawka, herbatka, ploteczki i pogaduszki, nowe znajomości, piękne rzeczy, meble, bibeloty, narzedzia ogrodnicze, słowem zapowiedziane MYDŁO I POWIDŁO:)


Muszę przyznać, że parę rzeczy mnie osobiście zachwyciło. Pojawiło się kilka świetnie zrobionych mebli, ze smakiem, w dobrych kolorach, w stylu, który lubię:




Były gustowne dodatki do domu, od porcelanowych po drewniane, polskie, z Filipin, z garażów, z Holandii, wyszukane na strychach, jednym słowem: dla każdego coś dobrego:



Byli fantastyczni Sprzedający oraz fantastyczni Kupujący: piękne dziewczyny, przystojni mężczyźni, cudowni sąsiedzi, na których zawsze mogę liczyć, dużo śmiechu, nowych znajomości i atmosfera taka, że długo wszyscy będziemy ją wspominać:




Była wspaniała, ręcznie malowana porcelana, która zapierała dech w piersiach i która rozchodziła się jak świeże bułeczki. Moi przyjaciele Madzia i Benek są jej twórcami i na dodatek bardzo zdolnymi ludźmi, którzy zawsze wzbudzali mój podziw rozległymi talentami, którymi są chojnie obdarzeni przez Kogoś Tam Na Górze:



Było trochę luksusowych szmatek z markowymi metkami i trochę stylowych szmatek z drugiej ręki oraz biżuteria przywieziona z Filipin:




Były doskonałe mydła, wytworzone przez pewną zdolną mamę uroczego Filipa, który odkrywszy w sobie żyłkę handlowca nikogo nie wypuścił z Targu bez cudownie pachnącego, naturalnego mydełka: lawendowego, miodowego, owsianego, czekoladowego... Ach.. były takie, że miało się chęć je chrupnąć jak najlepszy smakołyk:



Chodziłam, oglądałam, podziwiałam i... strasznie żałowałam tych, którzy z racji odległości lub planów innych nie mogli dotrzeć:(



Myślałam, myślałam i postanowiłam: NIE MOŻE TAK BYĆ! I tu Moi Kochani zapowiedziana w tytule:

   WIELKA NIESPODZIANKA

Otóż, dzięki uprzejmości jednych ze Sprzedających, którzy są moimi Dobrymi znajomymi (znamy się coś kole 20 lat!!!) postanowiłam wybrać coś dla tych wszystkich, którzy nie mogli spędzić z nami tego wspaniałego dnia, a bardzo by chcieli troszkę pobuszować na takim Pchlim Targu. Wybrałam dla Was Moi Wirtualni Przyjaciele parę drobiazgów, które mam nadzieję, przypadną Wam do gustu:)

SERDECZNIE ZAPRASZAM NA BLOGA, KTÓREGO WŁAŚNIE Z MYŚLĄ O WAS UTWORZYŁAM I GDZIE MOŻECIE POBUSZOWAĆ W SKARBACH Z PCHLEGO TARGU W GRABINIE.
BUSZUJCIE, WYBIERAJCIE, KUPUJCIE:)

BELLA I STAROCIE
KLIKNIJ NA NAZWĘ BLOGA

SKLEPIK ZE ZNALEZISKAMI PRZERÓŻNYMI OTWIERA SWOJE PODWOJE:)

Pozdrawiam Wszystkich, dziękuję