O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

wtorek, 14 maja 2013

Fotel na biegunach lub, jak kto woli, krzesło bujane.


   Już na jesieni poprzedniego roku upatrzyłam sobie w pracowni moich znajomych to krzesełko. Oczami wyobraźni widziałam je stojące u mnie w salonie. I cierpliwie czekałam aż jego właściciel zdecyduje się z nim rozstać, co wcale nie było takie proste:) Ale cierpliwość popłaca i pół roku później doczekałam się telefonu z propozycją przygarnięcia tego oto cudeńka.



   A że cena była bardzo korzystna nie wahałam się ani przez chwilę:) Dostawa była pod samiuteńkie drzwi i już mogłam biegać z nim po całym domu, żeby znaleźć dla niego najlepsze miejsce. Na początku pojawił się mały kłopot, ponieważ okazało się, że do salonu mi jednak nie pasuje. Miał stać przy kominku, ale siła przyzwyczajenia jest wielka i za nic nie mogłam wywalić stąd mojego starego, ludwikowskiego fotela, na którym i ja, i psy, i goście lubią zasiąść w zimowe wieczory. Stawiałam go to tu, to tam, aż wreszcie postanowiłam zagospodarować jeden z kątów przedpokoju, gdzie czasami sypiał Lucjan i szczerze mówiąc za dobrze ten kąt nie wyglądał.
   No nie mogę się na niego napatrzeć! Podoba mi się baaardzo. Fantastyczny materiał w koguty, cudnie pomalowany, ni to mięta ni to turkus, białe przecierki, dopieszczony w każdym calu. Mój przedpokój od razu nabrał klimatu. Fotel ten zainspirował mnie też do pomalowania szafki, którą zdobył dla mnie jego właściciel. Niestety, ku mojemu wielkiemu żalowi Pan Z. zdecydowanie odmówił jej malowania, bo jak stwierdził za dużo babrania się z detalami. Nie będzie łatwo naśladować mistrza, ale spróbuję i na pewno rezultaty Wam pokażę. 
   Został mi jeszcze jeden fragment przedpokoju do zagospodarowania i myślę, że wkrótce też go Wam pokażę, bo zdecydowałam się wreszcie co i gdzie ma stanąć. A to u mnie naprawdę wielka sprawa, bo ja miesiącami potrafię dumać nad pierdołami i tracić czas. No jestem mistrzem w tym!
Serdeczności dla wszystkich podczytywaczy. Witam nowe osoby:)
Wasza Dumająca Bella:)

wtorek, 7 maja 2013

Jak Bella z Bliźniakami majówkę spędzała czyli o soku z brzozy i odciskach:)

   Słońce, zieleń, pąki kwiatów... Wszystko to wyzwala w nas radość, miłość, same pozytywne uczucia:) Dzieciaki mają frajdę w hasaniu z psami po miękkim, zielonym dywanie, a ja zasiadam na tarasie ze szklaneczką wody brzozowej, a właściwie soku z brzozy.

   Jeśli nie wiecie, to spieszę Wam donieść, że świeży sok z brzozy był uważany za napój boski, który daje siłę i urodę. Za internetem podaję, iż sok ten zawiera błyskawicznie przyswajalny cukier, kwasy organiczne (jabłkowy i cytrynowy), liczne sole mineralne, potas, magnez, fosfor, wapń, żelazo, miedź, aminokwasy, witamin z grupy B. Dzięki tym składnikom wzmacnia siły organizmu i reguluje przemianę materii, więc jest doskonały po zimie, która osłabiła naszą odporność i ogólnie dała w kość.
    Zbieranie soku do butelki jest banalnie proste. Robimy dziurkę w drzewie wiertarką albo wkrętarką, wsadzamy plastikową rurkę, mocujemy do drzewa butelkę i po 3,4 godzinach mamy drogocenny napój. Smakuje jak woda z odrobiną słodyczy. Dziurkę w drzewie kołkujemy i smarujemy np.: funabenem i gotowe! Oczywiście można to zrobić tylko na wiosnę, kiedy drzewo budzi się ze snu i soki zaczynają w nim krążyć. Poszukajcie jakieś brzózki rosnącej z dala od szosy i do roboty!

   Wzmocnieni sokiem z brzozy wzięliśmy się za ostre prace trawnikowe. Najpierw mechaniczne wybieranie siana czyli wertykulacja, a potem z grabiami w dłoniach, metr po metrze wygrabialiśmy resztki. Odciski mam niemalże na każdym palcu, ale trawnik wygląda jak ta lala! 2000 metrów zgrabić to nie byle co! Zajęło nam to z pięć dzionków! Szczerze mówiąc w przyszłym roku nie widzę się ponownie w roli zbieracza siana. Mam dość! Widziałabym się raczej w roli damy z pieskiem siedzącej na leżaczku, po parasolem, a w ogrodzie ogrodnicy jak z reklamy, hihihi.  Wróćmy jednak do rzeczywistości.

Gałgany były w swoim żywiole. Dosiadali Lucjana, wspinali się na wszystko, na co można było i rozrabiali jak dzikie zające na wiosnę:)





   Kiedy się wreszcie ogarnęliśmy z trawnikiem i ponownie zasiadłam na tarasie oczom mym ukazał się cudny widok kwitnącego kwiecia i tym uroczym obrazkiem żegnam Was dzisiaj:) Idę moczyć odciski!