O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 26 listopada 2012

Pokój Gałganów z misiem w tle

Wielkie święto było wczoraj: Międzynarodowy Dzień Misia. U bliźniaków misiowo jest na co dzień, ale aby hołd oddać Naszym Ulubieńcom, dzisiaj kilka kadrów z misiowego pokoju Gałganów:)




Muszę Wam powiedzieć, że z tym pokojem miałam sporo kłopotu, pisałam  o tym TUTAJ:) Fioletowy pokój trzeba było "uchłopaczkowić", a jednocześnie chciałam zachować klimat, jaki dominuje w domu: bielone meble, jasne kolory czyli: schabby, prowansja, rustic. Z ogromną wiarą, że dodatki czynią cuda, powolutku nadawałam pokojowi chłopięcy styl. Przede wszystkim postawiłam na drewno i wiklinę w naturalnym kolorze. Łóżeczka przemalowałam tylko częściowo: pod pędzel poszły tylko przody i tyły, barierki zostawiłam w kolorze naturalnym. Dorwałam w sklepie z niemieckimi meblami ramę po stłuczonym lustrze za 20 zł (!) i przerobiłam ją na tablicę do pisania. Jak widać też nie bieliłam, choć Michał upierał się przy bieli. Kupiłam więc drugą taką samą, tylko białą (w tej samej przyjaznej cenie) i po przymiarkach stanęło na moim:). Biała powędrowała do sypialni i czeka tam na dalsze losy.





W tym samym sklepie zakupiłam do kompletu piękną drewnianą skrzynię (100zł-też chyba nienajgorzej?), która w tej chwili pełni funkcję biblioteczki Gałganów. O dzięki Ci losie, że Gałgany lubią książki! Zajmuje je to na kilka dobrych chwil. W zalezności od tego czy lektura wciągająca jest czy też nie, chwile te mogą trwać od kilku do kilkunastych cennych minut:). Skrzyni też nie tykałam białą farbą, (widzicie ją w tle?) kupiłam i wstawiłam, co jest rzadkością u mnie:)




Pokój zapełniał się i nadal zapełnia dodatkami, które wyszukuję wg klucza: brąz, beż, len, surowa bawełna. Kolory te i surowe faktury zdecydowanie przełamują pastelowy pokoik nadając mu charakteru. Czasem wystarczy brązowa tasiemka na lampce, anioł z lnu, łoś od Llooki, poducha uszyta ze starego wojskowego worka (worek za5zł na allegro) i przecenionego obrusa z Jyska (nie pamiętam ceny, ale duży był - starczyło na dwie poduchy, część zasłony i girlandę)








Nie ukrywam, że najbardziej się cieszę z rzeczy, które wynalazłam na moim Pchlim Targu w Grabinie. Cuda stamtąd są stworzone do pokoju chłopców i klimatu, który staram się stworzyć w domu.
Koń na biegunach, wózek dla misia lub na klocki, łóżeczko, w którym spi ukochany Miś Teodor:)





I tak pokój, w który miała zamieszkać Pola i Maja:DDD, staje się pokojem Jasia  i Stasia. Chłopaki czasem ostro daja czadu, nie ukrywam:D. Porządek bywa tu rzadko, ale już obmyślam nowe skrytki na zabawki, których przybywa i przybywa. Pewnie, jak zakończy się proces tworzenia pokoju dla maluchów, maluchy pójdą do szkoły i znów zabawa zacznie się od nowa, ale przecież nie narzekam, nie, nie. Na pewno nie będę się nudzić.




Jak się okazało, fanką miśków jest też Fifulka, która doskonale odnajduje się w dziecinnym pokoju i zazwyczaj stara się tak wtopić w tło, żeby nikt jej przypadkiem nie wyrzucił:D. Trzeba przyznać, że jest mistrzynią kamuflażu!

A na sam koniec tego baaardzo długaśnego posta, chcę Wam pokazać mojego miśka z dzieciństwa. Nie miał imienia, nie wiem dlaczego nigdy go nie nazwałam, choć strasznie go kochałam. Jeździł ze mna wszędzie. Na wakacje, do szpitali (chorowita byłam trochę), przeprowadzał się ze mną, znosił dzielnie wszystkie trudy życia. Oto on: Misiek NN:)


Musimy usiąść sobie z Miśkiem NN i opić wspólnie przeżyte lata, powspominać i zastanowić się co dalej:DD.

Pozdrawiam wszystkie miśki oraz ich cudownych właścicieli:)
Misia Bela;)


poniedziałek, 19 listopada 2012

Po targu listopadowym...

Tym razem nie odnieślismy spektakularnego sukcesu... Zimny, mglisty dzień, zdecydowanie słabsza promocja (troszkę daliśmy ciała ze współorganizatorami) zaowocowały bardzo słabiutką frekwencją, choć skarbów znów było co nie miara... Ja po raz kolejny własne łowy muszę zaliczyć do niezwykle udanych. I mam zamiar od tego zacząć dzisiejszego posta. No, po prostu muszę się pochwalić, co upolowałam:


Drewniany wózek i koń na biegunach! Fantastyczne! Moi chłopcy od razu dorwali skarby i ani myslą oddawać:) Sprawiłam im ogromną frajdę, ale i ich koleżanki wydawały się zachwycone nowymi zabawkami:



I to nie wszystko! Na targu wzrok mój przykuł pomocniczek cud-urody i w cud-kolorze. Patrzyłam i patrzyłam, aż w końcu oczami wyobraźni ujrzałam go w salonie i cóz stoi.... Popatrzcie:




Zakupiłam jeszcze pare drobiazgów, które mam zamiar sukcesywnie Wam pokazywać, ale już w światecznych aranżacjach, które jak to zapewne u mnie powstaną na całkiem ostatnią chwilę.
Wracając do targu, to naprawdę szkoda, że wiele z Was ma tak daleko i nie możecie przyjechać, bo można upolować prawdziwe skarby. Oczywiscie zrobiłam dla Was zdjecia, więc podziwiajcie:)







W tym miejscu chciałabym bardzo serdecznie podziękowac tym, którzy nie zawiedli i dotarli. Moim przyjaciołom, którzy jechali 70 km do Grabiny żeby przywieźć te wszystki skarby, miejscowym, których nie wystraszyła zła pogoda i moim psiapsiółom, które dodawały mi otuchy:) Także Piotrowi i Jego przemiłej żonie za to, że udostepniają nam plac przy swoim sklepie i służą gorącą herbatą, bigosem i usmiechem. Buziaki dla wszystkich:)



A na koniec oczywiście bonusik dla czytelników:) Wyszperałam cudeńka nie tylko dla siebie:) Dla tych co na morzu, i dla tych co w górach. Dla tych z miasta i dla tych ze wsi. Dla moich wszystkich kochanych podczytywaczy:

które chętnie pojadą w szeroki świat i będą cieszyły Wasze oczy:)

Pozdrawiam, ślę całusy i idę spać bo północ zaraz:)

piątek, 16 listopada 2012

Kolejny Pchli Targ! Zapraszam!

Złośliwość rzeczy martwych nie zna granic. Padł mi komputer i nie mam dostępu do netu. To jest straszne! Korzystam więc z komputera i internetu u teściów i informuję Was (bijąc się w piersi, że tak późno) o kolejnym

PCHLIM TARGU W GRABINIE koło Łodzi UL. GŁÓWNA 79

Zapraszam wszystkich zainteresowanych w godzinach 9.00-13.00

SOBOTA 17.11.2012

Kto nic nie wie o ty, to TUTAJ można przeczytać o poprzednim:)

niedziela, 11 listopada 2012

Panie i Panowie... zwycięża....




Ale zanim powiem Wam kto, zrobię taką małą statystykę. Otóż  w losowaniu wzięło udział około 100 osób! Wow! Serdecznie Wam dziękuję za tak liczne przybycie:) I pokusiłam się o szybki przegląd osób, które wzięły udział w losowaniu. W przybliżeniu, wygladało to tak:

32 komentarzy od osób, posiadających blogi, które obserwują i komentują od dawna, które znam i odwiedzam
3 osoby anonimowe, które znam
45 komentarzy od nowych osób, posiadających blogi i  które trafiły za sprawą candy i zostały, mam nadzieję na dłużej:)
20 komentarzy od osób anonimowych, które nigdy wcześniej u mnie nie były, nie komentowały ale teraz mam nadzieję, będą zaglądały:)

To taka statystyczna ciekawostka.

A teraz.... Panie i Panowie..... (fanfary i werble w tle), komisja losujaca w składzie Jan, Stanisław, Michał i Bella wyciągnęła szczęsliwy los, na którym widniało imię/pseudonim oraz szczęśliwy komentarz:



Bloga Maggie znam, obserwuję i inspiruję się nim od dawna, więc cieszę się, że nagroda trafiła do niej właśnie. Pozostali gracze proszeni są o cierpliwość. Za jakiś czas przygotuję coś nowego i może tym razem szczęscie uśmiechnie się do kogoś innego:)

PS: i jeszcze jedna mała niespodzianka:) Jak wiecie, jak się ma dwójkę dzieci, to los szczęśliwy nie może być tylko jeden. Nagroda pocieszenia w postaci drobnej niespodzianki leci do:

                              ustawiam się w kolejce oto mój e-mail. marty242@interia.pl

To akurat osoba anonimowa, której nie znam i wcześniej nie widziałam na swoim blogu, ale liczę na to, że rozgości się u mnie na dłużej i czasem zostawi jakiś ślad po sobie w postaci komentarza:) Gratuluję i proszę o maila z adresem do wysyłki:)

Całusy dla wszystkich - Bella

środa, 7 listopada 2012

Krzesło dla Pati, chleb od Agnieszki

Jak zapewne niektórzy z Was wiedzą, od czasu do czasu robię krzesła. Tym razem zrobiłam wersję londyńską dla sympatycznej Pati, która jest pasjonatką wnętrz i właśnie zmaga się z generalnym remontem swojego mieszkania. Materiał zakupiony na: www.dekoria.pl, stelaż krzesła znaleziony na Allegro. TUTAJ pisałam już o tych krzesłach, więc dzisiaj tylko zdjęcia robione w pośpiechu, tuż przed zapakowaniem krzesła do samochodu nowej właścicielki.






Wczoraj miałam wychodne, więc buszowałam chwilę po mieście i znalazłam jeszcze dla Pati pewien drobiazg, który mam nadzieję spodoba jej się. Wpadaj Pati na herbatkę, prezencik mam dla Ciebie:). Chyba będzie pasował do krzesła:). Podkładki pod kubas z english tea.


Zajęta robieniem krzesła przegapiłam kilka razy Pana Piekarza, który przyjeżdża na naszą wieś z chlebem i zostałam zmuszona do uruchomienia własnej piekarni w postaci Pana Męża i jego zdolnych rączek. Ukłony dla Pana Męża:) Piekliśmy już nie raz własne chleby, ale ostatnio zachwycił nas chlebek, który pożarliśmy podczas nocnego nalotu u naszych przyjaciół, którzy co prawda w piżamach i z lekkim zdziwieniem na twarzy powitali nas w późny, sobotni wieczór, ale mimo zaskoczenia ugościcili wyśmienicie. Dostaliśmy pyszne, świeżutkie, pachnące, gorące pajdy chleba z masłem, gorącą herbatę i ja jako szczęsliwie wylosowana nie-kierowca  doskonałego drinka:DD. Chleb nas powalił na kolana i oczywiście Szanowny Pan Mąż natychmiast wziął przepis i uraczył rodzinkę chlebem naszym powszednim:)






Mniam, mniam...

Oczywiście nie zostawię Was tylko ze zdjęciami chleba. Już wzywam Pana Męża, żeby skrupulatnie przepisał dla Was składniki, proporcje i opis działań. Mam tylko nadzieję, że Aga zła na mnie nie będzie na rozpuszczenie w świat jej znakomitego przepisu:)

Agnieszkowy Chlebek

1kg maki krupczatki
1,5 łyżki soli
4 łyzki cukru
1 litr ciepłej wody
42 gramy drożdży (są takie paczki)
6 łyżek słonecznika łuskanego
szklanka otrębów/otrąb pszennych (po sporze z mężem doczytalismy, że obie formy są poprawne:))
3 łyzki pestek dyni
3 łyzki siemienia lnianego
suszone sliwki lub rodzynki lub żurawina

ciasto zarobić, pozostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia ok 20 minut, ponownie zamieszać i włożyc do dwóch foremek wysmarowanych margaryna i obsypanych resztką otrębów

Piec 50 minut w 220 stopniach z termoobiegiem, potem juz tylko czekać i jeść, jeść, jeść do ostaniego okruszka:). Jest pyszny nawet po trzech dniach, chociaz rzadko kiedy dane jest mu doczekac tak długo:)

Pozdrawiam i nieustająco zapraszam na zapisy pod candyzowanym, poprzednim postem.

Wasza Bella.