O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

sobota, 9 marca 2019

Dzień Kobiet...


Kobiety, to moc, to siła,  to pasja, to emocje.... Czarownice, wiedźmy, zołzy, kruche witki, kobiety bluszcze, nimfomanki, wariatki, matki, opiekunki i cierpiętnice... to MY :)

Obejrzałam wczoraj po raz kolejny "Sztukę kochania". Genialna Boczarska, genialny Sobociński i genialny Dębski. Drugie tło aktorskie znakomicie dodawało kolorytu. Potem przeczytałam jeszcze w internecie pare wywiadów, historii i komentarzy o Wisłockiej. Najbardziej przemówiło do mnie zdanie jej córki: "Mama miała jakby rozdwojenie jaźni. Jedna Michalina Wisłocka to był człowiek, który dążył do celu po trupach. A druga była słabą, kochającą kobietką, którą łatwo zranić. Tę pierwszą znałam ja, rodzina, znajomi. A tę drugą znali tylko jej mężczyźni."

Ha! No właśnie. Takie właśnie często jesteśmy. Dwa w jednym. Jak szampon do łupieżu, który jednocześnie chroni i nawilża... :)

I jak tu żyć człowieku z tym wszystkim?? Cholera jasna, czy nie można było stworzyć istoty prostszej?? No można było.... Przecież mamy na świecie mężczyzn...!

I tak spotykają się te dwie istoty, tak różne, tak bardzo stojące na dwóch przeciwległych biegunach świata, że aż dziw bierze, że czasem jakaś siła zmusza te dwa odmienne gatunki do funkcjonowania RAZEM. I szczerze mówiąc zadziwiające jest to, że czasem to nawet się udaje.



Patrzę oczywiście przez pryzmat swojego życia, które spokojnie mogłoby stanowić fabułę do filmu równie wciągającego jak o Wisłockiej. Mam 46 lat, a przeżyłam tyle, o czym niejeden osiemdziesięciolatek mógłby pomarzyć, chociaż nie wszystkie te przeżycia mieszczą się w  przegródce z napisem "wow!"

Samotne dzieciństwo bez rodziców, alkoholizm w rodzinie, plakietka najlepszej uczennicy w szkole, uzdolniona, ale bez specjalnego talentu, sukcesy zawodowe w wieku dwudziestu kilku lat, pieniądze, które niejednemu mogłyby zawrócić w głowie (i trochę zawróciły...), potem utrata wszystkiego, wielka miłość, wielka zdrada, poszukiwanie stabilizacji, dzieci z in vitro, rozwody w tle, przygarnianie wszystkich najcudaczniejszych zwierząt z okolicy i nie tylko, śmiertelna choroba dziecka, walka o cud, szukanie siebie, zawał i jednoczesna próba odpowiedzi na pytania kim jestem i dokąd dążę...

Uff... jestem trochę zmęczona tym wszystkim. Jednak zawsze w takiej chwili, kiedy wydaje mi się, że trochę za dużo jak na jedną osobę tych przeżyć i emocji wówczas spotykam kogoś, kto po krótkiej chwili rozmowy daje mi poczucie, że nie jestem sama z tym wszystkim.

Dzisiejszy dzień to spotkanie z piękną, wysoką blondynką, w jej stylowym, doskonale i z wielkim smakiem urządzonym domu, która na samym początku wydała mi się  osobą niezwykle kruchą i delikatną, doskonałą panią domu i bardzo poukładaną osobą. Jednak po kilku minutach rozmowy dostrzegłam, że to kolejna absolutnie niejednowymiarowa postać, która potrafi twardo stąpać po ziemi, wiedzieć czego chce i na dodatek podawać wypielęgnowanymi dłońmi żywe karaczany swemu ulubionemu gekonowi patrząc spokojnie jak rozgryza im ze smakiem pancerzyki.

Muszę przyznać, że MY kobiety jesteśmy niezwykłe i to daje mi siłę, żeby nadal iść przez to życie doświadczając wszystkiego, co życie zechce mi przynieść. Bo czyż bez tych wszystkich emocji i doświadczeń mogłabym być tym kim jestem?

Wasza Zadumana Bella :)


czwartek, 21 lutego 2019

Miłość to taki piękny obrazek... czyli post powalentynkowy....

Uśmiechamy się na widok szczęśliwych ludzi, splecionych rąk staruszków i całujacych się nastolatków. Wzdychamy zazdrośnie patrząc na migające przed oczami obrazki, które są często okruchami w życiu innych. Czasami prawdziwymi, a czasami tylko przypadkowym migawkami.

Miłość to nie obrazek, to nie słowa rzucane na odczepne. Słyszałam o mężu, który codziennie, przez 20 lat na pytanie zadawane przez żonę o poranku "czy ty mnie wciąż kochasz?" odpowiadał niezmiennie "oczywiście kochanie" aż do momentu kiedy pewnego ranka wstał jak zwykle, spakował walizki i powiedział, że wyprowadza się do innej kobiety. Na sprawie rozwodowej stwierdził, że przestał kochać żonę 5 lat po ślubie... Kobieta nie mogła wyjść z szoku, bo przecież codziennie mówił, że kocha...

No skoro pytała... Cóż miał jej odpowiedzieć?

Podobnie rzecz się ma z naszym strojeniem się dla tego "jedynego". Bielizna, sukienka, fryzura, makijaż, no wyglądamy jak milion dolarów i czekamy na reakcję... Jak jej nie ma to pytamy... : "jak wyglądam? "  Jestem pewna, że usłyszymy: "ślicznie jak zwykle kochanie" W końcu to jedyna słuszna odpowiedź :) A on nawet nie podniósł na nas wzroku...

Mamy więc obrazki, mamy słowa... Czy to znaczy, że mamy miłość? Nic bardziej mylnego...


Miłość to relacja, wzajemne przyciąganie, chemia, tego nie trzeba wyrażać słowami  ani tworząc fotki na fejsika z uroczo uśmiechniętymi buźkami.

Miłość to ten błysk w oku ukochanego, na przyjęciu, który choć stoi kilka metrów od Ciebie i rozmawia z urocza blondynką mówi Ci "tylko ty Mała". Miłość to uśmiech o poranku w łóżku i rozmowa wieczorem zamiast leżenia z oczami utkwionymi w komputer, tablet, telefon... Gdyby zajrzeć do sypialni w wielkim apartamentowcu, w którym mieszka tysiąc par, podejrzewam, że 80 procent zostałaby uwieczniona owszem w łóżku,  ale z telefonami w dłoni i oczami skierowanym bynajmniej nie w kierunku tej drugiej połówki.

W miłości nie ma: "Kotku nie mam czasu" nie ma "byłem/byłam zbyt zajęty/a", nie ma "mam tyle na głowie"

W miłości nie ma niezdrowej zazdrości, bo miłość to wolność, ale i pewność i zaufanie. Ok, szczypta zazdrości zawsze wnosi odrobinę pikanterii i dobrze zrobisz jak pogrozisz mu palcem jak zbyt długo tańczy z tą małpą, co ma nogi do nieba, ale się nie boisz, bo wiesz, że i tak jesteś najważniejsza. On też zamiast zrobić Ci scenę, bo właśnie uśmiechasz się do jego przystojnego kolegi z liceum po prostu podejdzie, pocałuje i zaznaczy  że "ona jest moja" całkowicie bez słów.

I życzę Wam miłości, która składa się z gestów i czynów. Miłości, w której jest czas na czułość i bliskość, jest pamięć o tym, że on lubi sushi a ona prosiła o naprawę kolczyków, jest więź, którą budujecie drobnymi okruchami codzienności, a nie wielkopomnymi przedsięwzięciami, które pokażą światu jak pięknie spędzacie życie.

Walentynkowa Bella.