O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

niedziela, 12 stycznia 2014

Podsumowanie roku, który minął...

Witajcie w Nowym Roku.

Nigdy nie wierzyłam w przesądy, zabobony, czarnego kota, plucie przez lewe ramię ani w magię cyfr. TRZYNASTKA to dla mnie kolejna cyfra po dwunastce i przed czternastką. Jednak rok 2013 dał mi nieźle w kość. I bynajmniej nie z tego powodu, że skończyłam w tym roku w listopadzie 40 lat (słownie: CZTERDZIEŚCI.... - jak to możliwe????) W sumie jako urodzona w 1973 mogłam się tego spodziewać, a jednak jestem niebywale zaskoczona....;)


Jednak wszystkie inne wydarzenia jednoznacznie świadczą o tym, że 13 to absolutnie fatalna cyfra. Choroba Jaśka zwaliła mnie całkiem z nóg. I pomimo, że przed Wami i innymi pokazuję oblicze walecznej matki, to czasem mam ochotę wyć do księżyca.

Wiem, że czekacie na kolejne informacje o tym co u Nas i nie chcę Was zawieść, ale póki co nie jest zbyt optymistycznie. Choroba jeszcze nie postępuje zbyt gwałtownie, cieszymy się każdą "normalną" chwilą i staramy się, by Jasiek nie czuł, że w nasze serca wkrada się czarna rozpacz. 

Stan opieki medycznej na rok 2013 w Polsce to istna makabra. Brakuje lekarzy z wiedzą na temat dystrofii, brakuje rehabilitantów, którzy chcą się uczyć, brakuje wsparcia w postaci pomocy Państwa Polskiego. Za granicą wygląda to znacznie lepiej, my zdecydowaliśmy się na leczenie we Francji, choć nie jest to najlepsza opcja finansowa dla nas, bo niestety nie mamy nikogo w Paryżu u kogo moglibyśmy zatrzymać się na trzy noce raz na 6 miesięcy i bilety też akurat nie należą do najtańszych. Natomiast Francja jako jedyne państwo w Europie dopuszcza możliwość uczestnictwa dziecka zza granicy w próbach klinicznych z lekiem, co na ten czas stanowi naszą jedyną nadzieję. Gdybyśmy dostali się do takiej próby, Jaś miałby szansę na spowolnienie choroby lub nawet na zatrzymanie jej. Będziemy więc grzecznie jeździć i marzyć, że może się uda. Póki co nie kwalifikujemy się do prób, gdyż nie są prowadzone na dzieciach poniżej 5 roku życia, ale być może coś się zmieni w tej materii. Klinika w Paryżu to jeden z największych w Europie ośrodków badań nad dystrofią. 

Postanowiliśmy, że zaczniemy zbierać dla Jaśka pieniądze przez Fundację Dzieciom: "Zdążyć z Pomocą". Musimy dopilnować, by utrzymać Jasia w jak najlepszej formie: codzienna rehabilitacja, najlepsza dieta, suplementacja, sterydoterapia. Jeżeli chcielibyście się dołączyć do naszej walki z Potworem, to są dwie opcje:

1) Podaruj Jasiowi 1 % podatku
 W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
 W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
22646 - Jan Różański
 Zaznacz proszę w zeznaniu podatkowym pole „Wyrażam zgodę”.


2) Wpłata dowolnej kwoty w dowolnej chwili:
 Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa
Bank BPH S.A.
15 1060 0076 0000 3310 0018 2615
Tytułem:
22646 - Różański Jan- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia





Będziemy wdzięczni za każdy najmniejszy gest pomocy:)

Teraz obserwujemy co dalej z badaniami nad lekiem. Opcje dla Jasia mamy takie:

1. usunięcie eksonu 51 - w tej chwili w Europie próby zostały przerwane i czekamy co dalej. W Stanach mieli zaakceptować lek, który usuwa ten ekson, ale chwilowo komisja wstrzymała tę decyzję i też czekamy co dalej. Mówi się coś o roku 2018, 2019 (nie chcecie wiedzieć, jakie słowa kłębią się w mojej głowie, kiedy podaję tak odległe daty - Jasiek będzie miał wtedy już tylko 50% swoich mięśni)

2. usunięcie eksonu 53 - próby trwają w Paryżu, Londynie, Rzymie i Belgii, na razie są to małe grupy dzieci, po 10-12 chłopców w każdym kraju. W Stanach jeszcze się nie zaczęły. Być może jak pojawi się decyzja pod koniec 2014 roku o rozszerzeniu tych prób na młodszych chłopców, to może, może, może pojawi się jakaś NADZIEJA....

3. utrofina - białko, które może zastąpić dystrofinę, której chorzy chłopcy nie mają. Próby trwają na pacjentach w Londynie, ale na razie nic nie wiadomo z jakimi efektami. Czekamy...

Jeszcze oczywiście są prowadzone inne badania, które mogłyby pomóc, ale na razie wydają się być bardzo odległe w czasie. Te trzy powyższe wydają się być najbliżej.

W roku 2013 pożegnałam tez moją ukochana suczkę Lulę. Była ze mną od zawsze. Przeżyłyśmy wspólnie 18 lat. Moja przyjaciółka była przekonana, że Lula nigdy nie odejdzie, bo psina myśli, że jest w raju i nie ma zamiaru wybierać się na inny świat. No cóż... jednak nie ma jej już ze mną, nie wtulę się w jej futerko i nie powierzę swoich nowych sekretów, żalów i radości... Stasio ją wciąż pamięta i mówi:  "Lula jest aniołkiem i fruwa: fru, fru, fru nad lasem..." I tak pewnie jest...


Na koniec tego pechowego roku stłukłam moją ulubioną figurkę Maryjki, którą wiele razy pokazywałam Wam na zdjęciach, m.in.: TUTAJ.
Rozbiła się w drobny mak...

I chyba teraz rozumiecie dlaczego na starość niektórzy robią się przesądni???
Tfu, tfu na psa urok!!!

Wasza Przesądna Bella.

 PS: przytrafiły się też miłe historie w tym pechowym roku, ale jakoś zabrakło mi na nie miejsca. To były historie z marzeń każdej wnętrzarskiej bloggerki, którą wydawałam się być jeszcze rok temu. Miałam sesję w sierpniowym "Moim mieszkaniu", pojawił się artykuł w sierpniowych "Dobrych Radach" o tym, jak organizowałam wraz z sąsiadami pchli targ w Grabinie. Była też sesja do Green Canoe style, ale o tym jeszcze Wam napisałam. Po prostu nie potrafiłam się tym cieszyć, tak jakbym cieszyła się przed 20 maja 2013. A zdjęcia były naprawdę pięknie zrobione przez Asię Zielonoczółenkową.



Jeszcze raz żegnam się z Wami :) Pa! Do następnego przeczytania:)