O mnie

Moje zdjęcie
kontakt: bellaiblizniaki@gmail.com

Google Website Translator Gadget

niedziela, 3 sierpnia 2014

DO IT YOURSELF czyli mały tutorial przedstawiający pewną metamorfozę...

Witajcie Kochani :) Dziś zupełnie z innej beczki.

   W zeszłym roku pożegnałam moja wieloletnią psią towarzyszkę Lulę. Lula była ze mną 18 lat..., całe moje dorosłe życie. Znała mnie na wylot, wszystko o mnie wiedziała, znała moje największe tajemnice. Słynęła z bardzo ekstremalnych rozwiązań, kiedy znajdowałyśmy się w sytuacjach bez wyjścia. Kiedyś na przykład, kiedy płakałam tak bardzo, że nie mogłam się w żaden sposób uspokoić, wskoczyła na łóżko i nasikała mi na głowę... Cóż... osiągnęła efekt natychmiastowy... :)
Lula reagowała na każdą moja zmianę nastroju, ton głosu, wiedziała kiedy należy zejść mi z drogi i schować się w ciemny kąt i wiedziała kiedy potrzebuję czułości. Wskakiwała mi wtedy na kolana i kładła łapy na moich ramionach patrząc poważnie w oczy.
Odeszła latem. Usiadłyśmy razem pod jabłonką, była już bardzo słaba, położyłam jej rękę na głowie i pozwoliłam zasnąć w spokoju. To było dwa miesiące po diagnozie Jasia. Płakałam nad stratą przyjaciółki, płakałam nad życiem, które wtedy dla mnie zakończyło się, płakałam nad Jasiem, nad sobą, nad moją rodziną....






   Zostały w naszym domu dwa psy: Lucjan i Fifi. Niektórzy uważali, że przy obecnych problemach, to już wystarczająca ilość: "Dziewczyno, ty już nie bierz nic sobie na głowę, ty się zajmij sobą, dziećmi..." Często to słyszałam. W sumie, mieli rację... Pogrążona w bólu, otępiona chorobą mojego synka, nie mogłam patrzeć na świat, nie mogłam myśleć o niczym innym. Moje psy chodziły same sobie, nie rozumiały dlaczego nikt ich nie głaszcze, nie bawi się z nimi.

   Ja jednak jestem twarda. Podniosłam się z kolan, zaczęłam walczyć. Narastała we mnie złość: na Boga, na świat, na ludzi, na los, na męża. Ta złość ciągle jest we mnie. Po roku od diagnozy jestem już innym człowiekiem. Podobno robię dużo dobrych rzeczy, pomagam ludziom, dużo osób mnie chwali, dużo dziękuje, ale ja nie jestem już takim człowiekiem, jak dawniej. Zrobiłam się czarno - biała, rozwiązuję sprawy tylko w układzie zero jedynkowym. Wymiotłam z mojego życia ludzi, którzy nie poradzili sobie z chorobą mojego syna, wymiatam tych, którzy się wahają, którzy są zbyt słabi, żeby mi towarzyszyć w mojej drodze. Widzę, że brakuje mi pobłażliwości, zrozumienia, łagodnej oceny świata... Podejmuję decyzje, z nikim ich nie konsultuję, realizuję swoje cele.

   I tak ostatnio, za sprawa mojej decyzji, pojawiła się w naszym domu: Józefina. Od razu pragnę napisać wszystkim, którzy uznają, że jestem kobietą o wielkim sercu (Marto, Agnieszko, to do was :)). Decyzję podjęłam ze złości na podłych ludzi, którzy traktują zwierzęta jak rzeczy, których można się pozbyć, jak już owa "rzecz" stanie się stara, brzydka i schorowana. Nie z miłości, wielkoduszności i innych wielkich emocji. Ze złości, tak właśnie.

I teraz obiecany tutorial:

1. szukacie najbliższego schroniska
2. wchodzicie na jego stronę inetrnetową
3. szukacie psów starszych, brzydkich, zaniedbanych, takich, których nikt nie chce. Te ładne, młode znajdą dom bardzo szybko.
4. mój wybór padł na psinę, o której słyszałam, że źle z nią (przyjaciółka, taka o naprawdę wielkim sercu ją widziała)


5. prowadzimy do weterynarza


6. strzyżemy
7. kąpiemy

Moja Józka wymagała trochę pracy: rak sutka, wrzód na oku, prawie ślepa, prawie głucha, zapchlona, z chorobą skóry. Ogarnęłysmy to :)

8. robimy z psiny gwiazdę:


9. tłumaczymy jej zasady panujące w domu:


10. poznajemy z resztą psiego towarzystwa:





11. na pierwszą noc, przydaje się opieka:


12. i mamy w domu, kolejnego przyjaciela, który nas nie opuści, jak się dowie, że coś nam w życiu nie poszło :)




Polecam kochani.

ZRÓBCIE TO SAMI
DO IT YOURSELF




Bella Pełna Złości

21 komentarzy:

  1. i taka złość jest produktywna... A mówi się, że złość piękności szkodzi i do niczego dobrego nie prowadzi. W Twoim przypadku obie te tezy są obalone ;-)
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie Ty masz cudowne serce! :) Niech Pan Bóg Ci wynagrodzi!
    Wiem, co znaczy.... odsunąć ze swojego życia ludzi, którzy nie radzą sobie z chorobą w naszej rodzinie.... Ściskam Cię mocno i cudownych chłopców!

    OdpowiedzUsuń
  3. od zawsze czułam, że Ty jesteś świetna, mądra, równa babka :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. zupełnie się z tobą zgadzam..jeden mój kot choć śliczny rudzielec...to przyszedł bez 4przednich zębów,drugi z kaprawym okiem,trzeci ze sztywną łapą i obecnie chorobą skórną..kiedyś był kot bez ogona..oj długo by wymieniać....tylko ,że u mnie złości już nie..pozdrawiam i trzymam kciuki za synka....a psinka wygląda jak milion dolców:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś wielka....my też jednego z naszych psów wzieliśmy z ulicy...dosłownie.W Grecji takich psiaków błąkających się bez opieki, bez domu jest olbrzymia ilość.Nawet sobie tego nie wyobrażasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bello ja się taka zrobiłam po stracie ukochanego Taty... bardzo dobrze Cię rozumiem kochana i...zaadoptowaliśmy kotkę :) wybiedzona, wychudzoną teraz jest śliczna wychuchana wydmuchana i mega przytulas!a Wasz pies z brzydkiego kaczątka zrobił się jak łabędź :) podczytuję cały zcas bloga i trzymam kciuki za Was cały czas :) pozdrawiam gorąco Monika

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam Cię (nie od dziś zresztą) za Twój upór, bezkompromisowość w wielu sprawach, za siłę. Te cechy pomagają Ci przetrwać to, co przechodzisz od pewnego czasu. Nie piszę, bo często brakuje właściwych słów, a i słowa nie są często najważniejsze, bardziej myśli, ciepłe uczucia kierowane w Waszą stronę.
    Nie wiń się absolutnie, za brak łagodności czy zrozumienia dla innych - masz do tego pełne prawo. A kto tego nie rozumie, to albo brak mu empatii, albo nie jest wart Twojej wyrozumiłości.
    Tak, jak piszesz Bello, jesteś silna i ta siła niech Cię niesie i pomaga stwawiać czoło wszelkim przeciwnościom. I pamiętaj, gdy narasta w Tobie złość, że my tu po drugiej stronie monitora jesteśmy i całą mocą ślemy tylko dobre myśli.
    Pozdrawiam Cię serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham cię, Bellu, tak zero-jedynkowo ci tu napiszę.

    Świetny tutorial, najlepszy, jki kiedykolwiek widziałam w internecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na wypadek, gdybyś przeoczyła komentarze na moim wallu pod linkiem do Ciebie, przeklejam tez tu:

      "No więc: kocham. Niniejszym ogłaszam prawdziwy cud ( nie, nie zobaczyłam Matki Boskiej na sęku) W domu mojem od trzech dni odchodziły telefoniczne płacze: mamusiu, ja cię BŁAGAM, jedź, weź ją i otwórz mi rachunek u dr Piotrowskiej, ta suka tam nie przeżyje, we wrześniu mi zapłacą i po nią przylecę, BŁAGAM CIĘ, jedź i weź ją, ona tam nie przeżyje ( a matka świeżo po udarze, c'nie) no to moja znajoma ci ją przywiezie, tylko WEŹ JĄ DO WRZEŚNIA, BŁAGAM CIĘ.

      Wchodzę dzisiaj na fejsa, a tu TAKIE COŚ! Już wiem, dlaczego nie wygrywam w totolotka. Najpierw mój Karbo dostał miesiąc i trzy dni temu od losu trzecie życie, teraz Józefina która w zerach i jedynkach mnie zabijała odległością dostała drugie życie od Belli. Mój osobisty Bóg Zwierzątek wie co robi. Szczęście lokuje gdzie indziej i na totka nie ma już miejsca, po prostu.

      Bellu - DZIĘKUJĘ!!"

      Wyznania miłości też są, żeby nie było, idź sobie sama poczytaj, zeby nie było, że łżę :).

      Usuń
    2. Jesteście wariatki, dziewczyny, wszystkie po jednych pieniądzach :D

      Usuń
  9. Przywracasz wiarę w ludzi! Dziękuję....

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będę pisała o Józefinie, bo sprawa piękna. Ale wiem co to znaczy kiedy następuje weryfikacja znajomych, bo dziecko inne (moje), bo trzeba się postarać żeby być z.. A starać się nikomu nie chce, bo ma być przyjemnie i łatwo i kiedy nawet odwraca się część rodziny. Jak ja Cię rozumiem. Udało mi się pogodzić z Bogiem i oswoić sytuację a nawet beznadzieję i jakoś walcząc cały czas trwam i nawet z mężem, po trudnych rozmowach. Mogę Ci powiedzieć, że rozumiem i postaram się ogarnąć Cię myślami, żeby było choć trochę lżej. Trzymam kciuki za walkę
    Asia op.

    OdpowiedzUsuń
  11. Spędziłam sporo czasu czytając o twoim życiu. Czytałam i rozmyślałam ,co zrobiłabym na twoim miejscu.Czy miałabym tyle siły co ty? Nie wiem. Obym nie musiała się o tym przekonać. Podziwiam kobiety,które walczą o kolejny dzień. Bo przecież każdy potrafi usiąść i płakać . Tylko co nam to da? Trzeba być silnym, zaglądać pod każdy kamień z nadzieją na znalezienie jakiegoś ratunku . Szukać pomocy tam,gdzie inni nic nie znaleźli .I ty właśnie tak robisz. Działasz,pomimo żalu, pomimo słabości. Przeskakujesz przeszkody i uda ci się na pewno pokonać potwora. Trzeba w to wierzyć,ja w to wierze. Życzę ci masę cierpliwości i wytrwania. Nie poddawaj się,choćby dla niego. Jestem z tobą myślami.Jeśli mogłabym cokolwiek zrobić,jakkolwiek wam pomóc, pisz.Nie jestem nikim wyjątkowym, ale jednocząc siły mamy większego powera! W cholerę z tymi potworami! Ściskam mocno! Ania

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz...
    jak sobie - tak nieraz, dla śmiechu przeglądam - blogi modowe i widzę jedną bluzkę obfotografowaną 150 razy to strasznie żal mi, że tyle ludzkiej energii idzie w powietrze. Jest tyle dzieci, którym nie ma kto poczytać książki i przytulić, tyle zwierząt bez opieki, tyle starszych osób, które nie mają z kim porozmawiać.....
    U mnie królują koty po przejściach - śmiech otoczenia, czytanie książek dzieciom - zdziwienie otoczenia, ci się chce?, oraz opowieści z przeszłości - był moment, że średnia wieku moich znajomych wynosiła 75 lat - i ileż razy oni mi pomogli!
    Niematerialny podarek daje ukojenie.

    Nie będę po raz kolejny pisać - jak bardzo Cię podziwiam, ale przyznaję - metamorfoza suki - pierwszorzędna!!!

    Serdecznie Cię pozdrawiam, czekam na kolejne wybuchy wściekłości - Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  13. piękna metamorfoza :) oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniała historia, oby więcej takich!

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam i jestem pod wrazeniem ile dobroci znajduje sie w jednym kobiecym sercu.Pozdrawiam.Marta

    OdpowiedzUsuń